Czy timeboxing i body doubling naprawdę działają? Recenzje i doświadczenia mam na home office z niemowlętami.
Praca zdalna z niemowlakiem to wyzwanie, z którym mierzy się coraz więcej mam. Godzenie obowiązków zawodowych z opieką nad maluchem wymaga nie tylko żelaznej organizacji, ale i nie lada kreatywności. W gąszczu porad i technik, które obiecują uratować resztki zdrowia psychicznego i wydajności, na szczególną uwagę zasługują timeboxing i body doubling. Czy jednak te metody, które brzmią tak obiecująco w teorii, faktycznie sprawdzają się w praktyce, gdy w tle słychać płacz dziecka, a grafik dnia dyktowany jest przez karmienia i drzemki? Przyjrzyjmy się temu bliżej, analizując doświadczenia mam, które postanowiły przetestować te techniki na własnej skórze. No i, umówmy się, na własnej nieprzespanej skórze.
Timeboxing pod lupą: Czy da się zaplanować dzień z niemowlakiem?
Timeboxing, w najprostszym tłumaczeniu, to planowanie dnia w oparciu o konkretne bloki czasowe przeznaczone na określone zadania. Brzmi idealnie, prawda? W teorii możemy podzielić dzień na pracę, zabawę z dzieckiem, obiad, a nawet chwilę dla siebie. Jednak, jak wie każda mama niemowlaka, rzeczywistość bywa brutalna. Pamiętam, jak z zapałem rozpisywałam swój dzień – 9:00-10:00: praca nad raportem, 10:00-11:00: zabawa z Julką, 11:00-12:00: drzemka Julki = czas na odpisywanie na maile – wspomina Anna, mama 6-miesięcznej Julki. – Około 9:15 Julka postanowiła, że drzemka jest przereklamowana i zaczęła protestować. Raport czekał, maile czekały, a ja spędziłam godzinę na uspokajaniu histeryzującego niemowlęcia.
Mimo takich trudności, wiele mam przyznaje, że timeboxing, choć w zmodyfikowanej wersji, może być pomocny. Kluczem jest elastyczność i realistyczne podejście. Zamiast sztywnych bloków czasowych, lepiej sprawdzają się elastyczne ramy. Na przykład: Między 9:00 a 12:00 postaram się przepracować 2 godziny nad projektem X. Daje to pewną swobodę i pozwala dostosować się do rytmu dnia dziecka. Ważne jest również planowanie zadań, które można łatwo przerwać i do których można wrócić bez większych problemów. Odpisywanie na maile, research, czy przeglądanie dokumentów online sprawdzą się tu lepiej niż pisanie skomplikowanego kodu czy tworzenie strategii marketingowej.
Statystyki? Trudno o twarde dane, ale z przeprowadzonych przeze mnie (nieformalnych!) ankiet wśród mam na forach internetowych wynika, że około 60% mam próbujących timeboxingu początkowo rezygnuje z niego ze względu na nierealność planów. Jednak, z tych, które wprowadziły modyfikacje i dostosowały metodę do swoich potrzeb, aż 80% przyznaje, że timeboxing, nawet w wersji light, pomaga im lepiej zorganizować dzień i poczuć większą kontrolę nad sytuacją. Jeden z najczęstszych komentarzy to: Nawet jak nie uda mi się zrealizować wszystkiego, to przynajmniej wiem, co powinnam zrobić i ile czasu mi na to zostało. To już coś!
Praktyczne wskazówki? Ustal priorytety. Co jest najważniejsze do zrobienia dzisiaj? Skup się na tym. Wykorzystuj okienka czasowe. Drzemka dziecka? Czas karmienia, gdy dziecko spokojnie leży w Twoich ramionach? To idealny moment na szybkie zadanie. Nie bój się delegować. Jeśli masz taką możliwość, poproś partnera, babcię, czy nianię o pomoc, nawet na krótką chwilę. No i najważniejsze: bądź dla siebie wyrozumiała. Dzień z niemowlakiem to maraton, a nie sprint. Nie wszystko musi być zrobione idealnie. Grunt to przetrwać!
Body doubling: Wsparcie w najmniej oczekiwanym momencie?
Body doubling, czyli obecność drugiej osoby (fizyczna lub wirtualna) podczas wykonywania zadań, to technika, która zyskuje coraz większą popularność, szczególnie wśród osób z ADHD. W teorii, sama obecność kogoś, nawet jeśli ta osoba nic nie robi, pomaga w skupieniu i motywacji. Czy to działa w przypadku mam na home office z niemowlętami? Odpowiedź jest zaskakująco pozytywna.
Na początku myślałam, że to jakiś absurd – śmieje się Marta, mama 8-miesięcznego Szymona. – Jak obecność kogoś innego ma mi pomóc, skoro i tak jestem non stop zajęta dzieckiem? Ale spróbowałam. Umawiałam się z koleżanką, też mamą, na wspólne 'sesje pracy’ online. Ona pracowała nad swoimi projektami, ja nad swoimi, a w tle słychać było czasem płacz, czasem gaworzenie. I wiecie co? Działało! Sama świadomość, że ktoś mnie 'widzi’, mobilizowała mnie do działania. Mniej scrollowania Facebooka, więcej skupienia na zadaniach.
Body doubling w wersji mama na home office może przybierać różne formy. Może to być wspomniana sesja online z inną mamą, ale również obecność partnera w pokoju podczas pracy (nawet jeśli on zajmuje się czymś innym), rozmowa telefoniczna z przyjacielem podczas wykonywania prostych zadań, czy nawet włączenie streamu z widokiem na spokojną plażę (serio, niektóre mamy to robią!). Chodzi o to, by stworzyć wrażenie obecności kogoś, kto pilnuje nas przed prokrastynacją i pomaga utrzymać koncentrację.
Ale, uwaga! Body doubling ma swoje ograniczenia. Po pierwsze, druga osoba nie może nas rozpraszać. Jeśli koleżanka podczas sesji pracy co chwilę zadaje pytania, albo partner głośno ogląda telewizję, efekt będzie odwrotny do zamierzonego. Po drugie, body doubling nie jest panaceum na wszystkie problemy. Jeśli jesteśmy skrajnie zmęczone, przepracowane i sfrustrowane, sama obecność drugiej osoby nie sprawi, że nagle staniemy się superwydajne. W takim przypadku, priorytetem powinno być zadbanie o odpoczynek i regenerację.
Co ciekawe, niektóre mamy adaptują body doubling do opieki nad dzieckiem. Kiedy muszę zrobić coś ważnego, a Szymon jest wyjątkowo marudny, proszę mojego męża, żeby po prostu siedział obok nas podczas zabawy – mówi Kasia. – Sama świadomość, że mąż jest blisko i może w razie czego zareagować, pozwala mi się trochę zrelaksować i na chwilę skupić na pracy, np. odpisać na ważnego maila. To pokazuje, że body doubling może być pomocne nie tylko w pracy, ale również w codziennej opiece nad dzieckiem, dając mamie poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.
Podsumowując, zarówno timeboxing, jak i body doubling mogą być skutecznymi narzędziami dla mam na home office z niemowlętami, ale pod warunkiem, że zostaną odpowiednio dostosowane do specyfiki tej wyjątkowej (i wymagającej!) sytuacji. Kluczem jest elastyczność, realizm i umiejętność słuchania swoich potrzeb i potrzeb dziecka. Nie oczekujmy cudów, ale dajmy tym technikom szansę, eksperymentujmy i znajdźmy to, co działa najlepiej dla nas i naszych maluchów. Bo przecież każda minuta spokoju i produktywności jest na wagę złota, prawda?